Gość
9 września 2023 r.
Po pierwsze zostaliśmy otruci w ośrodku, celowo, bo dostaliśmy bardzo dużo, a dyrektor generalna pani Valerie Gachon nie chciała, żebyśmy nocowali w ośrodku, ani pan Epinette. Wymiotowaliśmy przez 3 tygodnie i nikt z ośrodka nam nie pomógł! Kierownik ds. jedzenia i napojów nakrzyczał na nas kilka razy, moim zdaniem nas otruł, ale dostał rozkaz od dyrekcji, kierownik willi codziennie wchodził do naszej willi bez żadnego kieszonkowego! W willi i na tarasie były martwe gekony! Kierownik willi wrzucił kijem moje 5-letnie słońce do basenu! W nocy zabijali małe żółwie: widziałem to na własne oczy! Woda w Brando została zatruta! Bardzo stara wanna ma tylko żółtą wodę w każdym bungalowie! System dźwiękowy nie działał! Personel jest wyjątkowo niegrzeczny i odciął hamulce rowerowi dziecięcemu! Większość personelu przebywa na wyspie tylko przez tygodnie, ponieważ na tej okropnej wyspie dzieją się dziwne rzeczy, nie można nawet zadzwonić pod numer alarmowy, ponieważ gm nie pozwala na żadne połączenia alarmowe na Tahiti! Pan Epinette, mężczyzna z wieloma tatuażami, jest bardzo niebezpieczny i jeśli będziesz miał szczęście, nie ma go na wyspie! Trzymaj się z daleka, w przeciwnym razie...! Kajaki trzeba nieść samodzielnie, wszystkie bungalowy wymagają remontu! Jedzenie jest okropne i zatrute! Nawet w przypadku pakietu all inclusive nie można zjeść kolacji na plaży! Po pobycie pobierają obowiązkowy napiwek w wysokości 5000 dolarów amerykańskich! Nie wolno ci jeść wagyu, jeśli jesteś all inclusive - szaleństwo! ! ! Dyrektor groził nam kilka razy dziennie!!! Ale zawsze powtarzam: zawsze spotyka się dwa razy!
Pierwotny tekstPrzetłumaczono w usłudze Google