Otium Family Stone Palace nie przypadkowo ma w swojej nazwie słowo „family”, gdyż zdecydowanie jest to hotel nastawiony głównie na rodziny z dziećmi lub ewentualnie emerytów, którzy wolny wieczór chętnie spędzą na graniu w karty przy jakiejś tureckiej piosence. Jednak zacznijmy od początku. Hotel już z zewnątrz wzbudził w nas nieciekawe odczucia. Cały budynek swoje lata świetności zdecydowanie ma już dawno za sobą i potrzebny byłby mu generalny remont, zaczynając od okropnie niefunkcjonalnych i niebezpiecznych schodów kończąc na krzywych ścianach i odpadającym tynku. Standardowy pokój początkowo wydał się bardzo mały, jednak z biegiem czasu udało nam się w dwie osoby przyzwyczaić do jego niedużych gabarytów i okazał się nawet wystarczający. Jeżeli chodzi o jego czystość nie mamy żadnych zastrzeżeń - ręczniki i pościel wymieniana regularnie, pomieszczenia były również odkurzane. Malusieńka łazienka była w stanie zmieścić jedną osobę (dodatkowo drzwi otwierały się do środka), ale wyposażona była w fajny blat do przechowywania, sporą umywalkę i lustro, a także uchwyt z suszarką. Brak widoku na morze „wynagradzał” nam ten na basen (później okazał się chyba najlepszym trafem, ze względu na to, że inni goście dostawali widok na parking przed hotelem, głośną ulicę czy wielkie urządzenie, które stało na trawniku i cały czas wydawało jakieś odgłosy). Po przyjeździe udało nam się szybko zameldować. Pani, która nas obsługiwała, w miarę dobrze mówiła po angielsku (jednakże pracownicy nastawieni są głównie na język niemiecki lub rosyjski) i nie robiła nam żadnych problemów. Nasze walizki zostały od razu wyrwane przez bagażowego, który wskazał nam miejsce naszego pokoju, za co teraz jestem wdzięczna, gdyż sam hotel jest tak wielki, że nie łatwo się w nim odnaleźć. Bardzo dużo ślepych zaułków czy klatek schodowych, ale największą perełką okazał się bazar w samym centrum hotelu, gdzie nie dało się przejść w spokoju ze względu na sprzedawców nawołujących do swoich sklepów z podróbkami czy pamiątkami z Turcji. Jeżeli chodzi o jedzenie, to tak jak ze wszystkimi kwestiami w tym hotelu, mamy mieszane odczucia. Z jednej strony jedzenie było różnorodne, ale jednak codziennie bardzo podobne jak nie identyczne. Większość rzeczy była smaczna i świeża. Przy każdym posiłku był całkiem spory wybór owoców, co dla nas było ogromnym plusem. Chyba, że ze względu na wiecznie panujący chaos, nie udało się wystać nam w długiej kolejce lub znaleźć stolika z czystymi sztućcami. W amfiteatrze nad basenem nie stołowaliśmy się ze względu na i tam panujący hałas i bałagan. W zamian tego codziennie mieliśmy okazje zjeść lunch w spokojnym barze nad morzem, z której mimo niedużej różnorodności dań, nigdy nie wychodziliśmy głodni. Olbrzymim minusem był jednak fakt, że chcąc napić się czegoś na plaży, trzeba było przejść kawałek pod górę do tego właśnie baru. Inne hotele posiadały mini bary z napojami tuż przy leżakach. Największym minusem jadania i picia w tym hotelu byli kelnerzy czy barman