Zaczynając od samego początku. Wyjazd zorganizowany przez TUI. Transfer z lotniska w porządku. Na lotnisku czekał rezydent, który chyba nie bardzo chciał się komunikować. Zameldowanie tragedia, czekaliśmy półtorej godziny żeby dostać pokój. Na wejściu pani zebrała paszporty oraz karty wydrukowane z serwisu TUI. Wszystkich wysłali do „baru” który znajdował się za recepcja. Mocno zdenerwowani poszliśmy na recepcje, co się okazało na recepcji czekali tez inni goście, którzy nie zostali obsłużeni od czterech godzin. Podczas gdy my daliśmy zrobić z siebie *****ów czekając, grupa prawdopodobnie tunezyjczykow dostała pokoje od ręki. Po wskazaniu palcem gdzie jesteśmy na liście, dopiero pani łaskawie odhaczyła nas i kazała iść zapłacić opłatę klimatyczna. Wtedy nagle klucz zaginął i musieliśmy kolejny raz się prosić i o klucz i o odzyskanie paszportów. Finalnie po około 2h udało się dotrzeć do pokoju. Zgodnie z rozkładem posiłków powinnismy móc zjeść obiad, ale odnieśliśmy wrażenie ze przedłużali specjalnie żeby jednak tak się nie stało. Niestety do wyboru została nam zimna pizza i mokre frytki w barze koło basenu. Pan za barem z wielką laską rzucił nam talerze i odgonił nas ręką, żebyśmy sobie poszli. W pokoju zastaliśmy niezbyt nowe wyposażenie, ogólne wrażenie o pokoju nie było zle, gorzej z łazienka. Już nie czepiając się armatury czy ciśnienia wody, to firanka od prysznica była zwyczajnie stara i żółta, strach było się z tym kąpać. Myjka koło toalety wyglądała na tyle niehigienicznie ze chyba nie odważyłabym się jej użyć. W pokoju znajdowały się tez drzwi, które były drzwiami do sąsiadującego pokoju. Za nimi była blacha, która nas odgradzała od siebie, w rezultacie mogliśmy spokojnie słyszeć każde szepniecie sąsiadów. Jedzenie : Jak dla mnie tragedia. Byłam w wielu miejscach i nigdy nie byłam tak rozczarowana. Śniadania codziennie to samo, już czwartego dnia mdlilo na sama myśl o jedzeniu omleta, bagietki i podejrzanej wędliny. Obiady ciagle to samo, makarony bez smaku, z reszta jak wszystko. Frytki ociekające tłuszczem. Kolacje co drugi dzień coś innego. Trzy razy było coś fajnego, co zaskakiwało i miało jakiś lepszy smak. Wybór owoców ograniczał się zazwyczaj do 2 rodzajów. Najczęściej arbuz, melon, winogron, jabłko i brzoskwinia. Na kolacje serowano jajka ze śniadania tylko ze obrane ze skorupek, sałatki ze ścinek szynki i warzyw które zostały z poprzednich posiłków. Czasami w ciągu dnia wykładali ciasto w niewidocznej witrynie koło baru. Drinki były paskudne, od chemii w mohito dostałam wysypki. Jedyne do picia względne było piwo ze sprite, ale to jeszcze trzeba było na sprite mieć okazje trafić. Atrakcje w hotelu Jest sklepik, w którym jest kilkukrotnie drożej niż za drogą. W tym za droga i tak jest drożej niż na mieście Był pan oferujący wycieczki. Od początku nie wzbudził mojej sympatii, miał bardzo niemiły wyraz twarzy, ciagle sie patrzył na nas takim okropnym wzrokiem kiedy mu odmówiliśmy zakupu czegokolwiek. Animatorzy sy