joannrat
22 sierpnia 2021 r.
UWAGA! OSZUŚCI! OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM! Hostel w świetnej lokalizacji. Blisko zarówno do dworca, jak i wszystkich najważniejszych atrakcji turystycznych Gdańska. Bardzo czysto (choć odpływ pod prysznicem nieco zapchany i woda nie schodzi swobodnie), schludnie, estetycznie urządzone wnętrza, choć trudno nazwać ten pokój dużym, tak jak zostało to określone w serwisie rezerwacyjnym. Dwuosobowe łóżko wąskie, przyklejone do ściany. Tylko jedno gniazdko w pokoju, przez to dwie osoby równocześnie komórek nie naładują. Przydałyby się też jakaś półka w łazience (nie ma gdzie postawić kosmetyków, choćby podczas robienia makijażu kosmetyczkę trzeba trzymać na podłodze albo w ręce) i mikrofalówka w ogólnodostępnej kuchni. Śniadania przynoszone do pokoju z uwagi na covid - ubogie i nieurozmaicone. Pierwszego dnia miałyśmy zaznaczyć, co chcemy dostać. Zaznaczyłyśmy wszystko. A co dostałyśmy? Po bułce, kromce chleba i jednym toście na osobę, do tego szynka, ser i dosłownie jeden plasterek pomidora na osobę. Oprócz tego jajecznica i jogurt. W kolejnych dniach zwiększyła się liczba plastrów pomidora - do 2 na osobę. Normalnie wypas! Nie wiem, jak dla innych, ale dla mnie to mało, tym bardziej za taką cenę. Gdy poprosiłyśmy o więcej chleba, otrzymałyśmy dodatkowo jedną kromkę. W dodatku w pokojach za bardzo nie ma możliwości zjedzenia śniadania. My miałyśmy tylko jedno krzesło. Druga osoba musiała siedzieć na łóżku (bez dostępu do stołu, bo stoi jednak za daleko) albo stać podczas jedzenia. Nie było to wygodne. Na minus też kontakt z personelem. Niby pomocny, dostałyśmy mapkę Gdańska i otrzymałyśmy wskazówki, jak dotrzeć w niektóre miejsca. Ale... No właśnie. Jest "ale". Późnym wieczorem dzień przed przyjazdem dostałam sms, że zepsuł się terminal, więc kartą za pobyt nie zapłacę. Byłam w podróży. Nie miałam jak podjąć pieniędzy z bankomatu. Po przyjeździe ustaliłyśmy z panią z recepcji, że zapłacimy nazajutrz kartą, gdy terminal będzie już naprawiony. Kolejnego dnia zostałyśmy jednak rankiem zaczepione przez tę samą panią na klatce schodowej, która oczekiwała, że natychmiast uregulujemy rachunek gotówką. Nie taka była przecież umowa. W dodatku spieszylysmy się, bo miałyśmy bilet do muzeum na określoną godzinę. Bardzo to było nie w porządku. Przecież gdyby dzień wcześniej powiedziała, że musimy zapłacić tego samego dnia gotówką, poszłabym do bankomatu i zapłaciła. Skoro jednak ustaliłyśmy inaczej, to skąd nagle zmiana tych ustaleń? Szanowna pani recepcjonistka sama nie zaproponowała żadnego rozwiązania, przystała dopiero na moją propozycję, że zrobię przelew. Do tego pani ta nie rozumie, że jeśli prosimy o szmatkę do podłogi, to nie dlatego, że zalałyśmy łazienkę, ale dlatego, że jeśli umywalka (swoją drogą, maleńka i przez to niewygodna) jest po jednej stronie łazienki, a ręczniki po drugiej, to siłą rzeczy po umyciu rąk trochę się nachlapie na podłogę. I że do chleba przydałyby się też jakieś talerze. W ogóle mam wrażenie, że ta pani wszystkiemu się dziwi. Pracu