Wszystko byłoby okej, gdyby nie sama końcówka pobytu. Po oddaniu o godzinie 12:00 kart pokojowych, pani z recepcji odcięła nam bransoletki. Gdyby nie fakt, że mamy wylot po 22 nie mielibyśmy z tym żadnego problemu. Zapytaliśmy pani z recepcji czy przysługuje nam suchy prowiant albo chociaż możliwość zjedzenia czegoś w snack barze, właśnie z powodu późnego odlotu. Pani pokiwała głową dając nam do zrozumienia, że nie ma problemu jeśli sobie coś zjemy. Po podejściu do snack baru i zabraniu jedzenia menadżer uczepił się dziwnym trafem naszej grupy i zrobił aferę na cały bar. Mówił, że nie interesuje go fakt, że pani w recepcji mówiła coś innego i że jak cokolwiek zjemy musimy zapłacić 20 dolarów, co dla nas było niedorzeczne, patrząc na to że wzięliśmy tylko frytki. Menadżer stał nad nami dopóki sobie nie poszliśmy. Ta sytuacja zdecydowanie zaważyła na ogólnej ocenie hotelu, jak i obsługi, ponieważ zostaliśmy po 8-dniowym pobycie w hotelu potraktowani jak po prostu złodzieje. Dodatkowo po godzinie 11:00 w pokojach nie było już prądu, co było niedorzeczne ponieważ ludzie chcą przed wylotem podładować telefon czy inne urządzenia elektryczne (przypominam, że check-out był o godzinie 12:00). Z plusów: super przyjaźni animatorzy, fajna muzyka przy plaży i na basenach, świetna restauracja azjatycka a’la carte, czyste pokoje i ręczniki.