Na wstępie - 5 * w Turcji to nie to samo, co przykładowo w Hiszpanii, więc trzeba brać na to sporą poprawkę. Sam hotel dość brudny i mało uporządkowany. Na korytarzach śmieci. Internet darmowy praktycznie nieistniejący, ale można wykupić za 10 Euro Internet dla jednego urządzenia - nie wiem natomiast, jakie efekty to daje. Na pewno za mała liczba wind, także czeka Was jogging po schodach lub koczowanie w oczekiwaniu na windę. Jest sklepik hotelowy, ale wiadomo że lepiej i taniej jest w sklepie poza hotelem, dosłownie 3min spacerem. Pokoje w miarę przestronne, jest tv, jest lodówka. Widok na basen i w perspektywie morze. Klimatyzacja w pokojach sprawna i ratująca życie. Sprzątanie pokoi to już natomiast żart. Po trzech dniach ciągłej sygnalizacji (specjalnej przyciski w pokojach) nikt się nie pojawił, więc samodzielnie wymieniliśmy co trzeba, wyrzuciliśmy śmieci, itd. Wózek sprzątaczek stał na korytarzu, więc samoobsługa chyba miała tam być. O ironio - posprzątano nam pokój (czyli ułożono narzutę, bo ręczniki i pościele bez zmian) dopiero wtedy, kiedy zaznaczyliśmy "nie przeszkadzać". Także losowość pełna. W temacie obsługi hotelowej - obowiązujący jest język rosyjski. Angielski to rzadkość i dość słabo. Lepiej z niemieckim. Obsługa i sprzątanie w restauracji - bardzo zależy. Większość osób ma wszystko gdzieś, nieliczne się przykładają i uśmiechają. Ulubiona rzecz? Nadworna szmata. Każdy wózek sprzątający w restauracji ma jedną nadworną (czerwoną) szmatę, którą sprzątane są wszystkie stoliki. Nikt tego nie płucze oczywiście. Sprzątanie wygląda tak, że są zgarniane rzeczy (sztućce, talerze, itd.) na wózek, potem nadworną szmatą jest wszystko zgarniane na ziemię i po jakimś czasie pan z szufelką i zmiotką być może zgarnie resztę z podłogi. Także trochę chlew. Jedzenie - w miarę standardowe, hotelowe. Bez szału, ale coś każdy znajdzie dla siebie. Na pewno plusem dla nas było to, że trafiliśmy na dwa wieczory tureckie, gdzie były podawane faktycznie tureckie jadła. Dużo, smacznie - ogromny plus. Jeśli by takie jedzenie były normalnie serwowane, to rewelacja by była i plus kilka kilogramów każdy. Restauracja a la carte - żart i szkoda zachodu. Jedyny wybór jedzenia jest taki, że przy rezerwacji miejsca pytają, czy chcecie rybę, czy kurczaka. I tyle. A dalej dostajecie po prostu normalne, standardowe jedzenie z restauracji, tylko tyle, że ktoś je przynosi. Dokładnie to samo jedzenie, odgrzewane od obiadu tego samego dnia. Także praktycznie nikt nie dotrwał do końca podawania wszystkich dań. Ludzie odchodzili i szli do szwedzkiego stołu. Odradzam zdecydowanie. Baseny i aquapark - trzy baseny (140cm), dwa brodziki dla dzieci (40cm). Chloru, to tak jak już ktoś pisał, jest wrzucone tyle, że czasem ma się wrażenie, że wchodzisz nie do wody, ale do kremu. Autentycznie wyczuwa się chlor - i nie chodzi tylko o zapach, który czuć jeszcze piętro wyżej w hotelu. Okulary do pływania - konieczne, szczególnie dla dzieciaków. Stroje kąpielowe po wyjeździe do wyrzucen