Gość
20 czerwca 2024 r.
Wybraliśmy się jako para na wakacje na kilka greckich wysp, na wyspie Kos wybraliśmy hotel Philippion na dwie noce i na szczęście były to tylko dwie noce. Pragnę nadmienić, że przed dokonaniem rezerwacji przeglądaliśmy różne strony internetowe w poszukiwaniu różnych opinii o hotelu, dlatego w momencie rezerwacji poprosiliśmy, aby nasz nocleg znajdował się w odnowionej przestrzeni hotelu Philippion. Otrzymałem odpowiedź, że będzie to zależeć od dostępności w momencie rezerwacji. Po pierwsze, mieliśmy pewne trudności ze znalezieniem obiektu, ponieważ fasada hotelu w ogóle nie odpowiadała zdjęciom, które otrzymaliśmy za pośrednictwem strony internetowej, na której dokonaliśmy rezerwacji. Kiedy znaleźliśmy hotel, zobaczyliśmy, że nie jest on tak „nowoczesny”, jak wynika ze zdjęć dostarczonych przez jego kierownictwo. Kiedy dotarliśmy do pokoju, byliśmy zaskoczeni, ponieważ nie miało to nic wspólnego z tym, czego się spodziewaliśmy. Pokój był brudny, był mały, a łazienka była haniebna. Po drugie, jest to hotel, który nie skupia się na odpoczynku gości, gdyż sprzątaczka o 8:50 pukała do drzwi, żeby przyjść i „posprzątać” pokój, tak, sprzątanie ujęłam w cudzysłowie, bo właśnie zrobili łóżka. Ręczniki kąpielowe nawet nie zostały zmienione. Ręczniki do wymiany zazwyczaj zostawiamy w rogu pokoju, aby obsługa mogła je łatwiej rozróżnić. W tym przypadku pracownicy zabrali zużyte i brudne ręczniki i położyli je z powrotem na łóżku. Cena, jaką zapłaciliśmy za nasz pobyt, nie była niska, dlatego byłem tak oburzony tym doświadczeniem. Wreszcie doszliśmy do wniosku, że w tym hotelu znajduje się basen, co jest całkowicie fałszywe. Kiedy pytaliśmy o basen, powiedzieli nam, że to pomyłka biur podróży i że mają już dość mówienia, że nie mają basenu, co nie do końca się do tego nadaje, bo rezerwacji dokonywaliśmy indywidualnie i nawet tutaj na Tripadvisor mówią, że ten obiekt ma basen. . Bez wątpienia nie polecamy i nie wrócimy do tego hotelu, którego prawdziwej nazwy nawet nie znamy, było to okropne przeżycie.
Pierwotny tekstPrzetłumaczono w usłudze Google