Gość
2 listopada 2022 r.
Byłem tam i byłem zaskoczony, gdy to usłyszałem. Przyjechałem stamtąd i usłyszałem dokładnie to samo od podróżnika, Europejczyka, ale nie Włocha, jak ja. To miejsce głównie dla Włochów; a ostatnio polski. Klub Płci med. średni zasięg dla grup pochodzących głównie z Włoch, jak wiemy. Ale w Madzie nazywa się to „zmianą scenerii”. - Otoczenie jest wspaniałe (wyspa jest. Prawdziwi właściciele zainwestowali). Kuchnia dobra. Wycieczki pozwalają wykorzystać miejsce jedynie jako bazę wypadową lub uwzględnić jedynie przyjazną obsługę. Zatem: — Ogromne BRAWA DLA PRACOWNIKA, który robi wszystko, co w jego mocy, aby zadowolić klientów. — I nienazwana #CHOROBA DLA KIEROWNICTWA, która ze swojej strony wampiryzuje, znęca się nad pracownikami, nie wręczając na przykład kopert z podziękowaniami dla tego personelu – np.: mówimy o 60 000 ariary (lokalna waluta ) dla 3 osób, czyli: 15 euro. A to tylko historia jednego dnia. Dyrektor trzymający 15 euro! Czy to żart?? NIE. Jeden szczegół spośród tysiąca! Wymiotuje, widząc tych facetów, którzy mieszkają tam od lat, 10 000 km od ich rodzinnych Włoch, w kryzysie, znęcających się nad „Innością”, która trudzi się na ziemi goszczącej, bez której pracy byliby niczym, traktując tubylców z Madagaskaru tak jak ona . - Wyraźna pogarda, lakoniczne rozkazy, VS strach wymierzony w twarz, że zostaniemy wyrzuceni jak nic, bo szef może wszystko i przyznaje sobie tę „całą władzę” na kawałku wyspy na Oceanie Indyjskim, gdzie słowo „Kolonialność” nadal ma 1 znaczenie i 1 spójność. W tym kraju obowiązuje kodeks pracy. Wydaje się więc, że ten reżyser i jego otoczenie to ignorują i wykorzystują epokę post-covidową: w obawie przed technicznym bezrobociem. To potworne, ta świadomość klienta, czuć u pracownika przeciwnego pewność, że jest niczym i że można zostać wyrzuconym na skutek kaprysu „szefa”. Byłoby dobrze, gdyby „testerzy” referencji, którymi są Trip Advisor, Le Petit Futé i inni, zajrzeli i napisali w tej niedopuszczalnej kwestii, aby wszystko się zmieniło i aby w żyłach tego kierownictwa przeniknęła odrobina człowieczeństwa ( dyrektora i zespołu zarządzającego), a raczej jego następców, którzy być może lepiej wiedzieliby, co znaczy ludzki i postkolonialny. Włoska klientela nie przejmuje się tą nieludzkością. Mieszka w „normalnej” (??) piwnicy i skupia się na swoich wyeksportowanych Włoszech i przyjemności znalezienia tam potraw, piosenek, języka i zajęć rekreacyjnych. Płaci za to jako grupa. Czy możemy go winić? Moim zdaniem trochę tak. Ona jest klientem docelowym. To by trochę wstrząsnęło sytuacją! Byłoby bardziej oddychająco i „właściwie”! Człowiek !
Pierwotny tekstPrzetłumaczono w usłudze Google