Gość
2 listopada 2022 r.
Hotel położony jest bajkowo - nad zatoką, która jest zamknięta z jednaj strony strzelistą górą na którą można zresztą się wybrać na spacer, bo jest tam wyznaczony szlak. Hotel nie obsługuje jednak plaży, która jest żwirowa i z dużymi falami bardzo często. Nad samym morzem jest jednak basen z barem i częścią dla dorosłych. Byłem wiele razy w hotelach all inclusive ale czegoś takiego jak w tym hotelu jeszcze nie spotkałem przy oczekiwanym wysokim standardzie. Wiele drobnych elementów wpływało na ogólnie słaby obraz tego, co oferuje ten hotel mimo swojego potencjału. Podoba mi się położenie i jego różnorodność, bar w basenie z widokiem na morze, pokoje z dostępem do basenu, architektura restauracji tematycznych i ich położenie. Wady to pokoje rodzinne, które są po prostu kuriozalnie niefunkcjonalne, wymienianie ręczników plażowych co dwa dni, możliwość skorzystania tylko raz na tydzień z jednej restauracji tematycznej (!), a nie wszystkich po jeden raz, park wodny (zjeżdżalnie) jest położony na uboczu hotelu (co jest jeszcze akceptowalne) ale który jest zamykany w środku dnia na jakieś dwie godziny, bo obsługa ma przerwę (!) i wszyscy goście muszą opuścić ten teren. Przy okazji na tym parku wodnym jest jeden bar i jest on odpłatny (!) w all inclusive, a nie oferuje nic więcej niż inne bary, więc to po prostu wykorzystanie tego, że znajduje się na uboczu i nikomu się nie chce potem chodzić do innego baru. Swoją drogą to co podają w barach do picia, a więc alkohole oraz soft drinki (pseudo coca-cola, fanta itp.) to urąga wszelkim standardom i zabijany jest tam smak tych sztucznych substancji dużą ilością cukru oraz barwnikami. Naprawdę nie daje się tego wypić. Dobrze, że na miejscu był sklep i można było kupić "normalne" produkty. Jest też bar przy basenach, który jest czynny w czasie kiedy główna restauracja jest zamknięta ale oferuje tak podłe jedzenie, że nawet moje dzieci nie były w stanie tego przełknąć - paluszki rybne z (chyba) kaszą w środku jako wypełniaczem, pizza jakości zapiekanki z przyczepy kempingowej w latach 80-tych albo dodatki jak ketchup czy majonez, których lepiej nie używać, bo zamiast dodać walorów smakowych, to je jeszcze pogarszają. Odnośnie samego jedzenia w restauracji głównej, która nie wygląda specjalnie wybitnie, co jest bardzo dyplomatycznie powiedziane, bo raczej przypomina tanią stołówkę, było sporo dań, ale ich jakość była na dramatycznym poziomie. Albo nie przyprawione, albo twarde, albo rozgotowane i bez smaku. Pierwszy raz zdarzyło mi się w takim hotelu, że nie wiedziałem co jeść, a jak już jadłem, to nigdy nie wracałem po dokładkę. Woda do picia z kranu, ale niestety z wyraźnym posmakiem chloru - jak ktoś lubi, to na pewno będzie zadowolony. Bez wątpienia najgorsze jedzenie jakie miałem okazję spróbować będąc w wielu hotelach na świecie. Program artystyczny - rozrywkowy wieczorem może jak na październik nie był najgorszy, ale samo miejsce do prezentacji występów mało efektowne, bo często w hotelach są to wydzielo