30.10-6.11 Trafiłam tam z narzeczonym zamiast do Coral Beach resort Montazah the Viev. Bo Coral travel sprzedał nam miejsca, których nie było. Hotel ogólnie jak na Afrykańskie warunki nie jest zły a jego największym atutem jest kuchnia. Jedzenie było smaczne i nie monotonne. Plus za leżaki na plaży, duży resort z oddzielnymi basenami dla segmentów. Zejście do morza tylko jedno, rafa w porządku. Bar działał tylko na plaży, żaden inny. Mokka nie działał, sea coś tam też nie. Były tylko 3 główne posiłki, żadnych przekąsek, bar z alkoholami czynny tylko przy restauracji. Żeby wyjść z hotelu, trzeba kawałek przejść, później kilometrowy spacer alejkami ze sklepikarzami i bezkres, droga szybkiego ruchu, pustynia i góry. Więc o wieczorze na mieście można zapomnieć. Chyba, że zapłąci się 40 dolarów za taksówkę w okolice Naama. Pokoje nie są czyste, kurz pod łóżkiem nie był wycierany od dawna. Na podłodze płytki i pełno pisaku. Codzienny serwis polega na zaścielaniu łóżka, ułożeniu ręczników i zostawieniu 1.5l wody. Jak zostawisz 1$ to zastaniesz na łóżku łabędzia z ręczników. Łazienka tragedia, grzyb, pleśń, nie zamykające się drzwi, odpadające z sufitu kasetony. Pod prysznicem drzwi połamane, woda tylko gorąca lub zimna o ciśnieniu gorszym niż na 10 piętrze w wieżowcu, słuchawka na stałe przymocowana do ściany więc zero jakiejkolwiek kontroli nad wodą. W klapeczkach da radę się wykąpać aczkolwiek lepiej zrobić to na plaży pod natryskiem. Siłownia zdecydowanie dla amatorów, nie dla aktywnych spotrowych freaków. Ogólnie, da się przeżyć ale jeśli liczy się na wysoki standard to tam go na pewno nie ma.