Zatrzymaliśmy się w Zamku Topacz w czasie długiego weekendu listopadowego. Mieliśmy pokój Superior Stajnia na 3 osoby. Ogólnie zamek i otoczenie ładne, ale chyba cierpi na coś, co często się zdarza miejscom, które zyskały popularność – tłum gości nieuchronnie prowadzi do spadku jakości. Tłum ludzi na śniadaniu – w czasie epidemii warto byłoby jednak zrobić sloty nawet do godziny 12, tym bardziej, że największy ruch był tuż przed końcem śniadania, bo ludzie w weekendy wcale nie wstają na śniadania na 8 czy 9. Dziwi mnie to, że w Polsce hotele w weekendy funkcjonują w trybie biznesowym i nie oferują późnych śniadań. Zdziwilibyście się, ile ludzi przyszłoby na śniadanie przedz godz. 12. Art SPA – największa porażka całego hotelu. Hotel, który reklamuje sie jako hotel SPA, nie ma żadnych wolnych terminów w SPA przez 4 dni. Jest zabukowany po korek, a rezerwacje należy robić na kilka tygodni, a może miesięcy przed przyjazdem. Bo jak wiadomo wyjazdy na weekendy planuje się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Nie wiem, czy to problem braku personelu czy sal, czy może dostępności dla ludzi z zewnątrz, ale każda z tych rzeczy jest do rozwiązania – hotel, który nie ma wolnych terminów w SPA dla gości, nie powinien w ogóle reklamować się jako SPA. Restauracja – rozumiem, że chcieliście, aby restauracja była wyrafinowana, ale przekroczyliście tutaj cenową granicę przyzwoitości. Ludzie, którzy przyjeżdżają do takiego hotelu chcieliby jeść w restauracji hotelowej, ale gdy za posiłek dla 3 osób bez alkoholu płacę 300 zł i nikt z nas nie jest najedzony, to coś zdecydowanie poszło nie tak. Żeby się najeść i napić po lampce wina, musielibyśmy wydać 500 zł za dwójkę dorosłych i dziecko. Cena za piwo 30 zł, czy najtańszą (!) lampkę wina 37 zł to są chore ceny. To nie jest warszawski Bristol dla gości prezydenckich, tylko podmiejski hotel w zamku. Takie ceny niestety psują calą przyjemność z jedzenia. Może takie ceny sprawdzają się, gdy mamy do czynienia z wyjazdami firmowymi, bo wiadomo – „firma płaci”. Basen – tutaj zdecydowanie polecam unikanie długich weekendów, bo niestety całą przyjemność korzystania z basenu psuł tłum ludzi – pływanie w basenie w ciągu dnia było niemożliwe. Wieczorem jest wstęp tylko dla doroslych i rozumiem takie założenie, ale jednak miło by było, gdyby hotel wykazał się pewną elastycznością. Odmówiono wstępu na basen mojej 13-letniej córce, która chciała w końcu raz popływać (w dzień ze względu na ilość ludzi nie mogła), choć w tym momencie w basenie była literalnie jedna para, zajeta konwersacją. Proaktywny personel spytałby się, czy nie mają nic przeciwko, by nastolatka poplywała (to w końcu nie hałasujące małe dziecko), ale niestety ten nie wykazał sie taką elastycznością. Zaznaczam, że na basenie nie było saun ani żadnych nietekstylnych stref, gdzie dostęp dzieci byłby niewskazany. Reasumując: mam z Zamku Topacz niestety słabe wrażenia i nie mam zamiaru tam wrócic. Na Dolnym Śląsku są zamki, gdzie pobyt jest naprawdę przyjemnością,