Fun & Sun Family Club Saphire

Jesteśmy bardzo zadowoleni z pobytu i z chęcią wrócimy tu w przyszłym roku. Na duży plus piękne położenie, dużo zieleni, czyste morze, mnóstwo animacji i gier przy basenie. Pomimo sezonu nie odczuwało się ścisku bez problemu można było znaleźć wolne leżaki przy basenie czy na plaży. Zalecamy buty do wody z uwagi na kamienistą plażę. Pokój czysty, sprzątany codziennie z uzupełnianym minibarem. Jedyny minusik za słoną wodę w kranach oraz za niewiele miejsc siedzących w części klimatyzowanej restauracji głównej. Znaczna część stolików była na zewnątrz co przy wysokiej temperaturze było dość uciążliwe. Pobyt raczej dla rodzin z dziećmi dla par może być trochę za spokojnie :) Goście w 90% to Rosjanie łatwiej było porozumieć się po rosyjsku niż po angielsku. Polecamy skorzystanie ze SPA ( płatne dodatkowo). Masażysta Adil jest genialny. Transfer do hotelu zajął 90 min z lotniska, w drodze powrotnej 1h

Hotel czysty, zadbany, na plus: - duże baseny - bliskość plaży - codzienne sprzątane pokoje i uzupełniana lodówka z napojami - niezłe drinki w pool barze - dostępne codzienne czyste ręczniki na basen - duża przestrzeń - codziennie inne atrakcje tzn. różnego rodzaju animacje, mini bazar, dinopark dla dzieci, piana party itp. - dobrze działająca klimatyzacja w pokoju - sklepiki na terenie hotelu (jeśli ktoś np. zapomniał albo zgubił okulary przeciwsłoneczne itp. rzeczy), - w restauracji osobny kącik dla dzieci na minus: - długi transfer z lotniska ok. 2 h - niestety wszystkie animacje są nastawione na wszechobecnych Rosjan (ok. 80-90 % gości) - obsługa bardzo kiepsko albo wcale porozumiewa się w j. angielskim - łazienka z nieprzyjemnym zapachem (na szczęście codzienne sprzątana, wymieniane są też ręczniki) - jedzenie na 3 +, smaczne, ale mało urozmaicone, brak owoców morza - zjeżdżalnie nie są dostępne przez cały dzień tylko w określonych godzinach - rezydentka p. Anastassya zachowywała się jakby była na spotkaniu z gośćmi hotelu "za karę", za jej namową skorzystaliśmy z "darmowej wycieczki do Antalyi" na zakupy, jak t określiła rezydentka do "fabryki złota" (która okazała się luksusowym sklepem z biżuterią, w którym Pani tam pracująca jest tak nachalna, że nie sposób wyjść z pustymi rękami oraz do galerii z ubraniami, która okazała się nie "bazarkiem" jak zakładaliśmy, ale galerią w stylu "Złotych Tarasów", ponadto mieliśmy dość stresującą przygodę z kierowcą busa, który odwożąc nas z powrotem do hotelu, wysadził nas na środku ulicy, twierdząc, że mamy się przesiąść do innego busa bo on musi jechać na serwis"