Federica Maria P
12 września 2023 r.
Zamieszczam go tutaj, bo nie wiem dlaczego nie został opublikowany na stronie agencji: przepraszam za tak niską ocenę, ale nasze wakacje w Marina Manna (ostatni tydzień sierpnia) były naprawdę rozczarowujące. Pierwszy raz spotykam się z taką oceną jako ludzie, którym wszystko się łatwo zadowala. Postaram się wyrazić swoje uwagi krytyczne, mając nadzieję, że przydadzą się one w przyszłości. Zacznę od tego, że po przyjeździe zastaliśmy trzy dni złej pogody. Oczywiście zarząd nie ma na to wpływu. Miałby jednak obowiązek zaoferować przyzwoitą rozrywkę (przewidzianą w pakiecie), zwłaszcza w dni o złej pogodzie, ponieważ przy słońcu, jak wiemy, każdy jest w stanie dobrze się bawić i znaleźć alternatywy dla zabicia czasu! W związku z tym usługi rozrywkowe prawie nie istnieją, a jeśli w ogóle istniały, to bardzo słabo zorganizowane. Morze, znowu ze względu na złą pogodę, było nieprzejezdne przez prawie cały tydzień oraz w pierwszy słoneczny dzień, kiedy mieliśmy okazję skorzystać z serwisu plażowego (zawsze w pakiecie) i biorąc pod uwagę, że przyjeżdżamy na wakacje, aby nad morzem byliśmy zaskoczeni tym, jak wyglądała łazienka przeznaczona dla wioski: leżaki piętrzyły się i były całkiem połamane, ratownicy (zawsze goście od rozrywki), którzy nie poświęcili nam minimum uwagi, jak zwykle się tego oczekuje w zorganizowanych placówkach , a może po prostu współpraca przy ustawianiu leżaków i otwieraniu parasola, a może po to, by łazienka po złej pogodzie wyglądała nieco bardziej reprezentacyjnie. Naprawdę spodziewaliśmy się minimum. Tak się nie stało, wolał zamiast tego spędzić część czasu na przeglądaniu swojego telefonu komórkowego. Ogólnie posiłki były do przyjęcia, ale mało urozmaicone. Nieistniejące startery. Niestety śniadanie było naprawdę żenujące i zawierało skromny bufet. Pomijając fakt, że podaje się go w papierowych kubkach i można to zignorować... ale bez płatków śniadaniowych, bez ciastek śniadaniowych, bez chleba do tostów. Tylko kilka rogalików i ciastek z dołączonymi dżemami. Któregoś ranka doszło do pomyłki z maszyną dozującą cappuccino, ponieważ była wadliwa (może się to zdarzyć na litość boską!). W tym momencie na sali nie było nikogo z personelu, który zaproponowałby podanie cappuccino przy barze aby nadrobić tę nieefektywność i że naprawdę wziął sprawy w swoje ręce. W kolejce, jak i w stołówce, wszyscy byliśmy dość zdezorientowani, zmuszeni do częstowania się automatem w sąsiednim pomieszczeniu... I tutaj porównanie z innymi wioskami, w których byliśmy wcześniej po jeszcze niższych cenach, jest nieuniknione. Takiej dezorganizacji nigdy nie widziałem. Sprzątanie pokoi było dyskretne, nawet jeśli ręczniki nie zawsze były zmieniane co drugi dzień. Tereny wokół wsi wydają się być nieco opuszczone i popadające w ruinę. Potrzebowaliby dobrej konserwacji i czyszczenia, co być może mogliby zrobić
Pierwotny tekstPrzetłumaczono w usłudze Google